Your gateway to endless inspiration
Moja opinia i masa niepoukładanych myśli o The Owl House S2E1:
Uwaga, spoilery!
Uwielbiam nawiązanie do pierwszego odcinka pierwszego sezonu na początku. To było zabawne (i całkiem słodkie)
To, że Eda bez portalu (i magii) jest tak trochę bez pracy jest poruszone (jak powinno!) mimo, że można o tym łatwo zapomnieć. Ostatni raz do tego nawiązywali... em... podczas debiutu Lilith? Chyba? (to było tak bardzo na początku s1...)
Also, każda interakcja między Edą i Lilith to czyste złoto i zasługuje na 10/10.
To, że obie siostry mają masę problemów z przystosowaniem się do nowej sytuacji (i że Lilith wciąż musi pracować na zaufanie) jest cudowne. Nawet jeśli w kolejnych odcinkach wszyscy już będą się przyjaźnić, miło jest mieć taki odcinek przejściowy.
No i Luz. Oh, Luz. Luz ma za sobą już dwa odcinki poczucia winy po tym co stało się z Edą (mimo, że Lilith dosłownie żyje z nimi pod jednym dachem i można by do nią tak dużo łatwiej o to wszystko obwinić...) Naprawdę mi było jej szkoda. Zwłaszcza kiedy Eda powiedziała, że specjalnie kupuje ulubione jedzenie Luz... Uwielbiam kiedy Eda matkuje Luz! (i lubię nawiązanie do tego, że Luz najwidoczniej nie może jeść za dużo rzeczy z Boiling Isle)
Hoody i Lilith byli naprawdę zabawni. (ale tak trochę o nich zapomniałam na moment XD)
Chyba teraz wrócę do zachwycania się Lilith, sorry. Ale uwielbiam jej brak poczucia własnej wartości. W przeciwieństwie do Edy, która spędziła ostatnie tygodnie (???) adoptując dzieci i pozwalając 14-latce polepszać jej życie, a wcześniej spędziła lata jako "dziwak" bez miejsca, poza tym, które sama sobie stworzy, dla Lilith bycie potężną wiedźmą i częścią, a później też głową, em... sabatu imperatora? (nie, nie mam pojęcia jak to się tłumaczy na polski. szukałam tego przez 10 minut i nie znalazłam. nie, nie puściłam przetłumaczonego odcinka) było częścią, jeśli nie całą jej tożsamością. To była miarka jej wartości, którą właśnie straciła i musi się z tym pogodzić. Musi to zaakceptować. Albo po prostu rzutuję samą siebie na postać fikcyjną. Czasem się zdarza.
O! Byli piraci! Uwielbiam piratów! I uwielbiam, jak Luz radziła sobie ze wszystkim. I jak miła i akceptująca była załoga wobec niej. Było ich trochę za mało, ale to nie jest show o piratach, więc nie mogę narzekać. (płacze w kącie czekając na nowy rozdział One Piece)
A, no i Eda nauczyła się robić słodkie, małe światełka z papieru. To też się zdarzyło.
Okej, to chyba tyle. Wiem, że to jest chaos i bałagan. To dosłownie moje myśli tuż po odcinku. Mam nadzieje, że kogoś to obchodziło.